W finale Fortuna Pucharu Polski Legia Warszawa pokonała Raków Częstochowa po serii rzutów karnych [FILM]

Trener Kosta Runjaić:

– Czerwona kartka na samym początku spotkania sprawiła, że mecz potoczył się w zupełnie innym kierunku. To było duże obciążenie dla sfery mentalnej zawodników. Musieliśmy się zastanowić, co możemy zmienić. Wprowadziliśmy Maika Nawrockiego za Ernesta Muciego.

Przeorganizowaliśmy nasze szeregi. Zagęściliśmy środek pola, nie daliśmy Rakowowi rozwinąć skrzydeł, graliśmy bardzo dobrze jeden na jednego. Z każdą minutą presja rosła. Raków dochodził do sytuacji, ale inaczej być nie mogło. Kacper Tobiasz wybronił kilka niesamowitych sytuacji. Pokazaliśmy kolektyw i chart ducha. Postawiliśmy się rywalom, a w rzutach karnych okazaliśmy się lepsi. Jestem niezwykle dumny. To nie jako nagroda dla kibiców, dla miasta, za niepowodzenia z zeszłego sezonu. Sam mecz pewnie nie był ucztą dla koneserów piłki nożnej. Na pewno nie była to reklama polskiej piłki nożnej. Najważniejszy dzisiaj jest jednak tytuł. Mamy jeszcze kilka kolejek do końca sezonu, ale cieszymy się dzisiaj z tego sukcesu. 
– Karne z Lechią Gdańsk dały mi przedsmak tego, jak może wyglądać ta stresowa sytuacja. Pamiętam również bardzo istotny mecz z Termalicą. Wtedy zakiełkowała mi myśl w głowie, że w tym Pucharze możemy dojść do samego końca i triumfować w końcowym rozrachunku. Bardzo się cieszę, że ten pomysł faktycznie się ziścił. 




– Rozważania nad kwestią obsady bramki dojrzewały w sztabie przez kilka ostatnich tygodni. Uwzględnialiśmy wiele czynników. Kacper Tobiasz rozegrał w tym sezonie wiele świetnych sezonów. Nie można go winić za kontuzję. Kacper odbudował się po wyleczeniu urazu, wrócił do bramki, a my nie chcieliśmy go dodatkowo karać. Przed finałem złożyłem propozycję Cezaremu Miszcie, żeby za zasługi w tej edycji usiadł na ławce rezerwowych. Czarek powiedział, że nie czuje się w pełni sił i woli, aby każdy piłkarz z naszej kadry był na 100% przygotowany. Bardzo doceniam taką szczerość. Z tego powodu numerem dwa był dzisiaj Dominik Hładun. To jest właśnie piękno futbolu. Zawodnik, który jeszcze kilka miesięcy temu nie byłby w ogóle rozważany do gry, teraz stał się bohaterem finału. Bardzo cieszę się, że mamy tak mocną obsadę bramki. Kacper, Dominik i Czarek to świetni golkiperzy. 

– Nie widziałem jeszcze sytuacji z Yurim Ribeiro. Ja nie chcę dyskutować z decyzjami sędziów. Nie jestem taką osobą. Po czerwonej kartce, w naszej grze był pewny zamęt. Koniec końców najważniejszy jest jednak końcowy wynik. Sędziowie w trakcie meczu muszą podejmować decyzje, a ja nie chcę się do nich odnosić.

– Mówiłem wielokrotnie, że mam wielki szacunek do trenera Papszuna. Dzisiejszy mecz miał ogromny ciężar emocjonalny. Takie rzeczy się zdarzają. Widziałem, że ławka Rakowa, jeszcze przed tą sytuacją, każdą decyzję sędziego bardzo komentowała. Chciałem zareagować, bo po ludzku zaczęło mi to przeszkadzać. Podjąłem taką, a nie inną decyzję. Chciałem poniekąd wzmóc dodatkową motywację wśród naszych piłkarzy. Okazało się, że nie był to zły pomysł. Takie sceny zdarzają się. Najważniejsze, że po końcowym gwizdku spojrzeliśmy sobie w oczy, a trener Papszun mi pogratulował. Na pewno cała liga straci na tym, bo szkoleniowiec Rakowa był wielkim trenerem i wielką osobowością. 

– Proponowałbym, żebyśmy nie rozdrapywali od razu wszystkich ran. Powinniśmy dawać przykład. Nie wiem dokładnie, jaka sytuacja działa się z Filipem Mladenoviciem. Mladen twierdził, że przez cały mecz w jego kierunku padało wiele obraźliwych słów. Dzisiaj jest pora na świętowanie. Z pewnością będziemy mogli przedyskutować całą sytuacją z Filipem. Jestem dumny ze swoich zawodników. Druga strona powinna sobie również zadać pytania, czy jej wszystkie zachowania były zgodne z duchem rywalizacji. 

– Filip podał mi, jakie słowa padły w jego kierunku. Na tym zakończyłbym ten temat. 

– Jestem dumny z mojej drużyny. Taki sukces dodatkowo zespoli ten kolektyw. Na pewno czeka nas dogrywka w szatni, gdzie czekają mnie niespodzianki. 

– Siły u moich zawodników powoli się kończyły. Josue i Filip Mladenović poprosili o zmiany. Wczoraj zrobiliśmy mały konkurs rzutów karnych. Wzięło w nim udział wszyscy piłkarze, którzy dzisiaj stawili się w kadrze. Wszyscy umieścili piłkę w siatce. To widocznie był dobry prognostyk.

– Przed serią rzutów karnych miałem przeczucie, że wygramy. Im bliżej serii jedenastek tym bardziej myślałem, że wrócimy na Łazienkowską z trofeum. 

– Chciałbym gorąco podziękować kibicom za wsparcie i wspaniałą oprawę. PUCHAR JEST NASZ!

Rafał Augustyniak:




– Radość jest ogromna. Bohaterem jest cała drużyna. Od piątej minuty graliśmy w dziesięciu i perfekcyjnie wykonaliśmy tę robotę. Bardzo się cieszymy. Jeśli grasz w dziesiątkę, koncentracja jest większa. Każdy walczy za każdego, mamy o jednego rywala więcej, więc musimy wykrzesać dodatkowe siły. Po czerwonej kartce pomyślałem od razu, że to rozstrzygnie się w karnych. Już w przerwie czułem, że drużyna idzie w tym samym kierunku. Porozmawialiśmy sobie w przerwie i wiedziałem, że dobrze się to skończy.

– Łatwiej się strzela karne niż ogląda kolegów. Naszą przewagą było to, że strzelaliśmy pierwsi. Wczoraj na treningu też trenowaliśmy ten element i każdy z kadry uderzał skutecznie.
– Ławka Rakowa bardzo emocjonalnie reaguje. Tak samo było, gdy wygraliśmy w lidze. Wszyscy wyskakują, robią widowisko obok meczu. Też tak nie wypada. Wiadomo, że trener i asystent na prawo wyskoczyć, ale nie wszyscy.

Kacper Tobiasz:
 

– Puchar to zasługa całej drużyny. To był mój pierwszy mecz jeśli chodzi o Puchar Polski. Gdyby nie koledzy z drużyny, to nie bylibyśmy w tym miejscu.

– Cieszę się, że mogłem postawić kropkę nad “i” nad zrobioną przez nas robotą. Ja uwielbiam takie mecze i czuję się w nich bardzo dobrze. Puchar Polski był jednym z moich najskrytszych marzeń. 

– Kibice to nawet 1/2 tego, co się dzieje. Nawet stojąc po przeciwnej stronie boiska, to czułem ich wsparcie. Kibice sprawiali, że cały czas byliśmy pod prądem i chcieliśmy walczyć za drużynę. 

– Od początku poprzedniego tygodnia zaczęliśmy trenować rzuty karne. Dostaliśmy rozpiskę. Rozpiska rozpiską, ale intuicja to co innego. Najważniejsze jest to, że jednego karnego udało mi się obronić. 

– Gdyby nasza rywalizacja nie wyglądała tak dobrze, to żaden z nas nie broniłby na takim poziomie. Cieszymy się, że nasza wspólna praca idzie w dobrym kierunku.

W załączeniu dostępne są zdjęcia (fot. Mateusz Kostrzewa oraz Janusz Partyka/ legia.com).

Legia Warszawa: Tobiasz – Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro – Wszołek, Kapustka (Celhaka 85’), Josue (Sokołowski 106’), Slisz, Mladenović (Baku 106’) – Muci (Nawrocki 43’), Pekhart (Rosołek 63’)

Rezerwowi: Hładun, Nawrocki, Rose, Sokołowski, Celhaka, Baku, Strzałek, Rosołek, Carlitos

Raków Częstochowa: Trelowski – Svarnas, Petrasek (Kun 45’ +1’), Arsenić – Tudor, Papanikolau, Lederman (Nowak 68’), Carlos – Kochergin, Gutkovskis (Piasecki 68’), Lopez (Wdowiak 98’)

Rezerwowi: Kovacević, Berggren, Wdowiak, Kun (Długosz 91’), Racovitan, Nowak, Długosz, Cebula, Piasecki

Biuro Prasowe Legii Warszawa




Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *